Tenebrae Perpetua... Gdzie są boży bojownicy?
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Maria Zielińska

Go down 
AutorWiadomość
Maria Zielińska

Maria Zielińska


Liczba postów : 18
Pochodzenie : Kraków.
Wiek : 27 wiosen.
Związek : Sławomir Jakub Zieliński

Maria Zielińska  Empty
PisanieTemat: Maria Zielińska    Maria Zielińska  I_icon_minitimeWto Paź 22, 2013 7:00 pm

Maria Zielińska  300-400-757006
Θ Maria Barbara Aleksandra Zielińska Θ

Θ  A K T U A L N E      Θ      D A N E  Θ

Miano: Maria Barbara Aleksandra Zielińska herbu Nałęcz z Węgrzeckich.
Pani w Dębrowie, oraz wsiach okolicznych.

    Wszystkie tytuły i imiona są zasługą przodków nie zaś jej samej, to samo tyczy się mężowskiego nazwiska. Mężczyzna któremu została poślubiona jak i wielu ich przyjaciół mówi do niej po prostu Maria, nawet służki nie używają wszystkich tytułów.

Przydomek: Wilczyca.

    Wzięło się od futer wilczych które księżna kocha na swój sposób i w których też się świetnie prezentuje. Jedno z nich dostała od małżonka w dzień ich ślubu i do tej pory leży w komnacie zaściełając łóżko i grzejąc ją w nocy. Powiadają, że wszelkie psowate słuchają się jej i żaden nie waży się jej ugryźć.

Wiek: 27 Wiosen

    Na świat przyszła w roku pańskim 1397 na terenie Królestwa Polskiego, w Krakowie. Była jedyną pociechą państwa Węgrzeckich.

Zajęcie: Szlachcianka.

    Nic nie musi, to małżonek ją utrzymuje i zapewnia wszelkie dogodności.

Wyznanie: Husytyzm

    Tak jak jej rodzice, tak i ona podąża za słowem Husa. Aczkolwiek od momentu podpisania cyrografu trudno powiedzieć, czy dalej służy bogu.

Miejsce Zamieszkania: Księstwo Oleśnickie

    Od ślubu. Niestety jak przystało na żonę musiała podążać za swym mężem do miejsca jego zamieszkania i opuściła rodzinne miasto.

Pochodzenie: Królestwo Polskie.

    Za którym tęskni w każdym dniu i godzinie.


Θ  Z      Θ      M A G I C Z N E J      Θ      K S I Ę G I  Θ

Mistrz: Hrabia Manteufel

    Ostatnio znany jej był jako Mateusz z Wólki, ale widziała go już pod różnymi imionami. Czart zwię się teraz chyba Zamir Iskariot.

Dar: Wiedźma

    Rzucę klątwę... Rzucę urok... Będę cię prześladować aż do końca.

Wynagrodzenie Czartowskie: Życie bliskiej osoby.

    Poświęciła swe nienarodzone dziecię w imię mocy. Nie żałuje. Nigdy nie żałowała.


Θ  U S P O S O B I E N I E  Θ

Charakter: Oczy podobno są oknami duszy. Tak przynajmniej sadzili starożytni. Jej zaś są zimne, obojętne. Taka jest z pozoru gdy jej jeszcze nie poznasz, jakby w ciele młódki zamknęli starą babę zgorzkniałą i wredną. Stara się zachowywać dystans do otaczającego ją świata, w końcu rzeczywistość ją rozczarowała aż nadto. Na pewno jest dumna, może trochę egocentryczna i trudno jej się przyznać do błędu. Na pewno jest uparta, nawet jeśli wie, że postępuje źle nie przestanie - a to tylko po to by udowodnić innym, że potrafi dopiąć swego.
Przy bliższym poznaniu nie zmienia się jedna rzecz. Ma dość wyrafinowane poczucie humoru, a mianowicie jest złośliwą osobą. Bywa sympatyczna, lecz rzadko się uśmiecha. Już od dawna nikt nie słyszał jej śmiechu. Gdzieś w głębi duszy jest rozczarowaną młodą dziewczyną którą oszukano i wmówiono, że świat wygląda inaczej niż rzeczywiście. Ukrywa to. Podjęła pewną ścieżkę i ma zamiar nią kroczyć do końca, nie zważając na wszystko.

Aparycja: Średniego wzrostu kobieta, nie należy do drobnych kruchych panienek których aż strach się dotknąć by przypadkiem nie rozpadły się na drobiny porcelany. Karnacje ma jasną lecz nie białą jak kreda której to często używa, zaś gdy tylko słońce dotknie zadartego nosa i wyraźnych kości policzkowych to już pojawiają się na nich piegi. Twarz owalna o delikatnych rysach i ostrym podbródku, wąskie usta których nie musi barwić francuskimi wymysłami. Lecz uwagę najbardziej przyciągają oczy. Duże, szaro błękitne... Dumne, a jednak zalęgł się w nich smutek.
Pani w Dębrowie nie można zarzucić braku tego co kobieta mieć powinna, ale znajdzie się i szlachcianki i chłopki hojniej obdarzone. Akurat w przypadku jej ciała nie jest to defekt gdyż Bóg ukształtował ją tak by wyglądała pociągająco. Jedyną skazą jest znamię mieszczące się obok wystającej kości miednicy po lewej stronie. Ci obdarzeni większą fantazją, rzekliby, że to harpia lecz niewielu ma szansę oglądać Marię tak z bliska.
Ubiera się najczęściej w barwach granatu, czasem sięga po błękit zaś inne kolory najczęściej są przez nią odrzucane. Biżuterii nosi mało, raczej się z nią nie obnosi, nienawidzi złota jak rubinów oraz diamentów - nie odpowiadają jej po prostu. Łamie jeszcze jedną zasadę... Włosy nosi luźno puszczone na ramiona opadające czarną falą, czasami tylko spina je czymś w rodzaju brosz lecz nigdy nie zaplata warkoczy ni innych misternych fryzur.

Θ  D Z I E J E  Θ

Historia:
Wersja krótsza
Urodzona w Krakowie w roku 1397 na wiosnę, jako jedyne dziecko państwa Węgrzeckich herbu Lubicz. Należeli do średnio zamożnej szlachty w posiadaniu mając dwie wsie, niewielki zameczek oraz posiadłość w Krakowie. Było jej tam dobrze, matka i ojciec kochali ją całym sercem starając się ułatwiać jej życie na każdym kroku. Jako, że rodzic jej nie miał dziedzica a białogłowy nie przystało uczyć miecza postanowił wpoić jej chociażby pismo by córka w przyszłości potrafiła się zająć majątkiem. Łacina, greka, hebrajski - te języki towarzyszyły jej w dorastaniu. Oczywiście zna też mowę ojczystą jak i najbliższych sąsiadów, lecz na niewiele jej się to zdało w życiu.
Gdy miała lat czternaście zaręczono ją z młodym wówczas jeszcze dziedzicem Zielińskich. Co prawda nie widziała Sławomira na oczy przed ślubem lecz matka poiła ją pięknymi kłamstwami o małżeństwie i życiu dorosłym. Dziewczyna więc nie miała nic przeciwko zaplanowanej przez rodziców przyszłości.
Dwa lata później wysłano ją do Księstwa Oleśnickiego gdzie na w niewielkim kościółku po raz pierwszy spojrzała na Sławomira Jakuba Zielińskiego, swego pana męża. Minęło jedenaście lat od ich ślubu a ją rozczarowała rzeczywistość. Czuje się częściowo oszukana, ze względu na to jak przedstawiali świat jej rodzice a jaki się okazał na prawdę.
Ach... Trzeba jeszcze wspomnieć, że w wieku osiemnastu lat będąc w ciąży życie swego potomka zamieniła na diabelską moc podczas podpisania cyrografu z pewnym czortem zwanym Hrabią... Oczywiście jej pan mąż o niczym nie wie.

Dla zainteresowanych dłuższa wersja dziejów pani Zielińskiej.

***

Skrzypnięcie drzwi obudziło kobietę ze stanu hibernacji w jakim się znajdowała przez ostatnie godziny. Ogień w kominku dogorywał i tylko żar oświetlał salę jadalną w posiadłości Zielińskich. Na zastawionym stole stygły już od dawna potrawy, gdy Sławomir wszedł do środka. Lecz mężczyzna nie dotarł daleko, zauważywszy skuloną na posadzkach postać w granatowej sukni.
Była blada.
- Gdzie byłeś? - Ochrypłym głosem odezwała się do małżonka, lecz ten nie raczył jej odpowiedzieć. - U tej czeskiej suki? - Warknięcie jakie wyrwało się z jej gardła pełne było żalu. Materiał zaszeleścił gdy dziewczyna podniosła się z ziemi, zaś Zieliński obserwował to z chłodną obojętnością. - Sukinsynu... Byłeś u niej?!
Był.
Widziała to w jego spojrzeniu gdy wjeżdżał na dziedziniec, te roztańczone iskierki pożądania które zasypiały w zielonych oczach. Nie mogła nie dostrzec przeoczonego guzika w dublecie którego nie zapiął w pośpiechu pewnie nadal obdarzając kochankę czułymi słówkami. Jej zapach zalągł się na jego skórze sprawiając, że mdliło ją gdy podszedł bliżej. Potargane włosy świadczyły o niedawnych pieszczotach.
To nie miało tak wyglądać...
Zacisnęła usta z wściekłością.
- Byłeś? - Syknęła podchodząc do męża i zaciskając dłonie tak, że paznokcie zostawiały blade ślady na delikatnej skórze dłoni. - Odpowiedz mi! - Znów odpowiedziała jej chłodna obojętność zielonych oczu.
Czemu mnie nie umie tak kochać? Załkała jakaś część jej, lecz reszta jestestwa młódki płonęła z wściekłości. Jak on śmiał... Przychodził tu prosto od niej, nie kryjąc swych czynów i grzechów. Jakby ona to zrobiła, najpewniej zabiłby nierozsądnego kochanka a ona nie zaznałaby już wolności.
- Sukinsyn! - Dziewczęca dłoń poruszyła się zanim pomyślała o konsekwencji uderzając go w środek torsu. Druga podążyła śladem poprzedniczki. - Ty... Nienawidzę Cię! - Wykrzyczała mu prosto w twarz, nadal nie dostrzegając groźby zawartej w zielonej obojętności.
Dźwięk uderzenia rozniósł się po całym pomieszczeniu, a towarzyszył temu upadek Zielińskiej. Maria podniosła zdziwione spojrzenie na małżonka, dotykając opuszkami palców czerwieniącego się policzka. Jej oczy zaszkliły się.
- Nigdy więcej mnie nie uderzysz. - Powiedział opuszczając dłoń. Jego głos był szorstki, pozbawiony wszelkich uczuć. Bała się go w tej chwili. - Nigdy więcej mi niczego nie nakażesz. - Odwrócił spojrzenie od małżonki i ruszył w stronę drzwi prowadzących na korytarz. -I nigdy więcej nie będziesz interesować się nie swoimi sprawami... Żono. - Rzucił przez ramię znikając w ciemności pomieszczeń.
Została sama. Upokorzona. Rozgoryczona. Zawiedziona tym jakie okazało się być życie. Miała dopiero siedemnaście lat... Taka szkoda.

***

Leżała plecami ku górze czując pełznące po kręgosłupie plamy słońca. Pod brodę wsunęła dłonie tak by lepiej widzieć mężczyznę stojącego nieopodal łóżka. Pan na Dębrowie właśnie zajmował się przyodziewkiem nieświadom przebudzenia się towarzyszki.
Gdy tak promienie światła bawiły się w berka na jego barkach, dziewczyna pogrążyła się w zamyśleniu. W takich chwilach pokusiłaby się o stwierdzenie, że go kocha... Na swój własny, trochę pokręcony sposób. Owszem, poświęciła ich wspólne dziecko czartowi, ale to było lata temu. Wtedy go jeszcze nie znała, miała mu za złe wszystkie zdrady i poniżenia, nienawidziła go za to, że świat okazał się być inny niż myślała. Nie żałowała. To prawda. Miała jednak wtedy ledwie osiemnaście lat a już była ciężarną zaś jako szesnastolatka stanęła przed księdzem w towarzystwie sporo starszego od siebie mężczyzny. Od tamtego momentu nauczyli się dla siebie wzajemnego szacunku oraz swoistej miłości.
Dam mu kiedyś syna... Ta myśl ją zdziwiła, na tyle, że przygryzała skórę dłoni na której spoczywała jej głowa. Dziwnie było tak myśleć, a jednak... Kiedyś nadejdzie moment gdy powije mężowi dziedzica.
W tym samym momencie Sławomir się odwrócił i zauważył zamyślone spojrzenie małżonki. Posłał jej łagodny, nadal trochę zaspany uśmiech. Wczoraj wieczorem przy kolacji wspominał, że będzie musiał wyjechać w interesach zaś po tej nocy... Nie miała mu za złe. Jednak temat który poruszył był dla niej niewygodny.
- Znasz naszego gościa? – Spytał z czystej ciekawości. – Tego Zamira który wczoraj nocą późną się przytulał. Wydawało mi się, że poznałaś jego twarz.
Nie dostrzegł błysku w stalowoszarych oczach, skupił się na łagodnym uśmiechu swej kochanki. Podniosła się przekręcając na bok i podciągając koc tak by zakryć odsłonięte wdzięki.
- Śnił mi się dwie noce temu, mój miły Panie. – Spojrzała w jego zielone niczym wiosenna trawa tęczówki, zaś jej wzrok świadczył o trosce. Kłamała dobrze, sama w sumie chciała uwierzyć w to kłamstwo. – Przybył w noc wietrzną jak ta wczorajsza do naszej posiadłości. I żądał od ciebie czegoś, czego dać mu nie mogłeś. Groził, że przeklnie nas. – Westchnęła początkowo siadając na skraju łoża, potem zaś wstając. Uśmiechnęła się do niego nie zwracając uwagi na okrycie opadające na ziemie i ukazujące nagie ciało. – Nie przejmuj się moimi snami panie mężu... – Chłodna dłoń przesunęła się po szczęce Sławomira powodując dreszcze pełznące w dół karku. – Po prostu... Zostań dziś ze mną... Dobrze?

Θ  I N N E  Θ

Ciekawostki:

  • Kocha polowania, lecz umie jeździć tylko po damsku i jest zawsze obserwatorką. Nie potrafi jednak strzelać z łuku ni kuszy.
  • Posiada na własność trzy wilczarze; białego, czarnego i ryżo-brązowego. Dostała je od małżonka w prezencie po śmierci ich dziecka by pocieszyć zrozpaczoną kobietę.
  • Jest piśmienną.
  • Nie przepada za alkoholem, ma słabą głowę.
  • Znana przez większość szlachciców z okolicy jako organizatorka polowań oraz dama obyta w świecie.

Plotki:

  • Mówią, że jest wiedźmą. Powodem tych słów jest fakt iż mimo kilku lat małżeństwa nie dała panu Zielińskiemu dziedzica, zaś jedyne dziecko jakie nosiła pod sercem zrodziło się martwe.
  • Przez krótki okres czasu była stałą bywalczynią Uniwersytetu w Pradze.
  • Mimo licznych kochanek małżonka jest mu wierną. Inni zaś twierdzą, że spółkuje ze swymi wilczarzami.
  • Słyszy się też, że Pani na Dębrowie jest osobą bardzo religijną i co niedzielę stawia się w kościele jak i przy innych ważnych świętach.
Powrót do góry Go down
 
Maria Zielińska
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Tenebrae Perpetua... Gdzie są boży bojownicy? :: Kompedium ::  :: Czarownicy :: Maria Zielińska-
Skocz do: